Pingwiny z Madagaskaru fanfakty Wiki
Advertisement

Łysy rozejrzał się po mieście. Wszędzie spokój, którego tak bardzo mu ostatnio brakowało. Niestety wiedział doskonale, że nie będzie mu to dane. Spokój z jakiegoś powodu go nie lubił. Nie miał pojęcia, czemu… Czy święty Spokój akurat miał jakąś wizytację w piekle tego dnia, jak się z niego uciekał i trochę mu się oberwało? Nie, by chyba zauważył, o ile nie wyglądał jak typowy pracownik piekła. Albo jak kadra kierownicza…

- Sektor pierwszy czysty - głos Mistrza w krótkofalówce wyrwał go z zamyślenia.

- Przyjąłem, Hiro, jak sytuacja? - Jestem na stanowisku, czekam tylko na znak. - Wchodzimy za pół minuty. Nie chcę się silić na jakieś mowy, że to niezwykle ważna misja i jak wiele od niej zależy, ale to prawda. To najważniejsza misja, jaką musieliśmy wykonać w całej naszej karierze. A przynajmniej w tym tygodniu, ale od tego zależy reszta naszego życia. Jeśli nam się uda, resztę życia będziemy wspominać ten dzień i myśleć o nim z dumą. Jeśli nie, hańba nasza będzie wielka. Więc dajcie z siebie wszystko, działajcie szybko, sprawnie. Bądźcie niewidzialni i zaj*biście skuteczni. Pamiętajcie o tym, i o wszystkim innym, co Wam powiedziałem. 3… 2… 1… Wchodzimy!!!

- Rudy słysząc to odpalił swój klucz uniwersalny. A zamek nie miał żadnej specjalnej osłony, to jeden strzał wystarczył. Łysy i Rudy szybko wbiegli, póki jeszcze nie podniósł się alarm, a Mistrz tuż za nimi, aż dotarli do miejsca spotkania. Schowali się za jakąś ścianą. Krata wentylacji uderzyła tuż obok nich. Łysy szybko odwrócił się z wyciągniętym składakiem jednak zobaczył tylko swoje odbicie w ostrzu katany.

- Dobra, jesteśmy wszyscy, teraz zgodnie z planem. Hiro, po zagrychę, Mistrz, popita, ja i Rudy zabezpieczamy alkohol. Zrozumiano? - zapytał, a gdy wszyscy kiwnęli głowami, dodał - Hiro, tylko pamiętaj, z ryb to śledzik, a nie sushi.

- Nie musisz mi tego ciągle wypominać… To miało miejsce raz…

- … na 2 miesiące, nie jesteśmy w Japonii, zapamiętaj sobie - dokończył za niego Łysy. - Może Wy tam tak zagryzacie, ale nie tutaj. Może dla bezpieczeństwa dzisiaj tylko ogórki.

- Oj tam, każdemu się się zdarza… A kto jak mieliśmy się spotkać z łącznikiem w teatrze na Weselu wziął pół litra? - odparł Hiro.

- Rudy, wiemy, że jesteś…

- To byłeś Ty - odparł Mistrz.

- No jakby to wyglądało, jakbyśmy tak do niego z pustymi skrzydłami? I z czym do teatru, jak nie ze szczytowym osiągnięciem słowiańskiej kultury? - zripostował Łysy, a gdy Mistrz znowu otworzył dziób dodał szybko - Ty mi tu nie pi*rdol, musimy działać szybko. Wszyscy pamiętają podział zadań? - wszyscy pokiwali dziobami. - Więc na trzy... Trzy!

- Hiro i Mistrz szybko odbili w prawo, a Łysy z Rudym popędzili przed siebie. Nie obracając się za siebie minęli konserwy i makarony pędząc w kierunku stanowiska monopolowego. Szybka, wyćwiczona przez laty akcja jak zawsze zakończyła się jak zwykle pełnym sukcesem. Dwójka pingwinów z zabezpieczonymi flaszkami skierowała się do upatrzonej wcześniej kratki kanalizacyjnej. Łysy szybko zeskoczył na dół, a Rudy podawał mu butelki. Nie musieli długo czekać, by dołączyli do nich Hiro z Mistrzem wraz z ze swoimi zdobyczami. Po chwili wszystko już zniknęło w dziurze w podłodze. A zaraz po tym pozostałe pingwiny także zeskoczyły w dół, gdzie Łysy kończył pakować łup do podstawionego wcześniej Czarnego Rydwanu Wpi*rdolu. Wszyscy zajęli swoje miejsca.

- Wszystko jest? Alko, zagrycha, popita? - zapytał Łysy, na co odpowiedział mu chór potwierdzeń w różnych językach. Carny Rydwan Wpi*rdolu pędził przed siebie kanalizacją aż dojechali do swojej bazy. Wjechali do pomieszczenia służącego za garaż.

- Szybko, szybko, bo się na mecz spóźnimy - szybko rzucił Łysy wypakowując bagażnik. - Mistrz, włącz telewizor. - Młody Niemiec szybko skoczył do salonu. Po chwili było słychać studio przedmeczowe. Jednak po chwili wrócił do garażu z kartka w skrzydle. Łysy, mamy problem - stwierdził pokazując mu znalezisko. - Ktoś pisze, że ma Louisa i jeśli chcemy jeszcze go zobaczyć, to musimy już się udać… Jakiś adres jest, ale nie pytaj mnie, co tam jest.

- I? To Louis, nic mu się nie stanie - odparł Rudy. - Nie zdziwię się, jeśli to jego sprawka albo już się wydostał.

- Ja bym miał wątpliwości - wtrącił Hiro. - Przecież niewypuszczenie jest prostsze od złapania. Klatki, więzy…

- K*rwa, idealnie w finał Ligi Mistrzów? Czy tylko mi pachnie to wyjątkowo słabym dowcipem? - rzucił w powietrze Łysy.

- A jeśli tym razem to nie jest dowcip, to co? - odparł Hiro.

Co dalej?[]

A) Spokojnie oglądajcie mecz.

B) Niespokojnie oglądajcie mecz.

C) Idźcie po Louisa.

Piszcie w komentarzach :-)

Następna część

Advertisement